Jestem Kinia-binia czyli takie tam bim-bom nie do końca zrozumiałe, ale nic w tym dziwnego skoro wstaję o świcie…
Codziennie pierwsze mleko z kawą piję jeszcze przed szóstą. Ot, taki galicyjski rytualik…Do tego maniakalnie wyżeram rodzynki. Sułtańskie, królewskie, monukka, muscaty…Mniam!
Nie noszę do pracy pietruszki, różdżki, słońca w kieszeni, w plecaku kamieni, komety blasku, Giertycha na obrazku…Nie noszę do pracy wiatru w czapce z daszkiem, nie spouchwalam się z żadnym ptaszkiem Nie chodzę niestety jesienią w bercie, a dlaczego- wiecie?
Bo zapomniałaby moja główka, jaka jestem dorodna jałówka
Źródło: www.eska.pl |
|
|
|